Aerosoft Lightning – pierwsze wrażenia

W tym samolocie nic nie jest zwyczajne. Skrzydła odchylono pod kątem 60 stopni, silniki zamontowano jeden nad drugim, kokpit przeniesiono wprost z komiksu science-fiction sprzed pół wieku. English Electric Lightning – ostatni prawdziwie brytyjski myśliwiec. Właśnie wylądowałem. Jestem oczarowany. I trochę przestraszony.

Ostatnio, kiedy sprawdzałem, nie był dostępny dla P3Dv4

Szykuję się do startu

Scramble

Wybrałem typowy scenariusz – start alarmowy na przechwycenie niezidentyfikowanego samolotu nad morzem. Co prawda intruz znajduje się w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, ale nawet jeśli wojna jest zimna, przeciwnik musi wiedzieć, że do brytyjskich granic niepostrzeżenie się nie zbliży. Ten nawet nie próbuje – wielkie echo radarowe powoli zbliża się do wysp lecąc na wysokości 29000 stóp.

Kiedy uruchamiam Lightninga nie mam wątpliwości, że to typowe dziecko brytyjskiej zimnowojennej paranoi… a może zdrowego rozsądku i ostrożności. Tu nie ma długiej procedury, najważniejsze kilka przełączników można przestawić we właściwe pozycje jednym ruchem ręki, a potem wystarczy poczekać na rozkręcenie potężnych silników Rolls Royce Avon. Chwilę po zajęciu miejsca w kabinie już kołuję między zamaskowanymi hangarami bazy lotniczej.

Lightning

Kołowanie

Sterowanie na ziemi odbywa się przy użyciu hamulców podwozia głównego, więc w symulatorze może być minimalnie nieprecyzyjne. Pomaga przypisanie skrótów klawiszowych do prawego i lewego hamulca (alternatywnie hamulce po jednej stronie można aktywować skręcając orczyk i używając normalnego hamulca). Znacznie lepiej wychodzi hamowanie „pulsacyjne” – serią drobnych hamowań wyprowadzam maszynę na właściwy kierunek.

Kołuję szybko, ale to nie przeszkadza ustawić kanału radiolatarni TACAN na odbiorniku. Kontroler przekazuje instrukcje odlotowe – po starcie skręcić na radiolatarnię, a po minięciu radialem 22. Planowane miejsce przechwycenia „celu” (do czasu wyjaśnienia kto jest kim niezidentyfikowany samolot pozostanie celem) – 100-150 mil od brzegu.

Tu warto wspomnieć, że ta kabina jest cokolwiek dziwna. Prędkościomierz to pozioma taśma. Starsi użytkownicy pamiętają to z Fiata 125p. Choć inspiracje były zdaje się odwrotne. Ogólny układ… taki futurystyczny, tak jak przyszłość widzieli w latach pięćdziesiątych. O kokpicie będzie następny tekst, więc nie będę tu już więcej spoilerował. Niżej są 2 screeny.

Line up runway 25

Start

Zajmując pas sprawdzam czy wszystko jest ustawione. Checked. Blokuję osłonę kabiny w pozycji zamkniętej, sprawdzam ponownie kanał TACAN i wskazania przyrządów. Wszystko jak trzeba. Przestawiam dźwignię podwozia w pozycję „UP”. Na ziemi to nie ma znaczenia – podwozie złoży się kiedy samolot oderwie się od ziemi.

Trzymając hamulce otwieram przepustnice obu silników po 85% obrotów. Hamulce trzymają, temperatura w turbinie rośnie. Zwalniam hamulce, pełne dopalanie. Lightning rozpędza się błyskawicznie. 145 węzłów. Rotate. Przednie koło się unosi, a chwilę później cały samolot. Wyrównuję tuż nad pasem słuchając odgłosów chowającego się podwozia. 200. 250. 300 węzłów. Przechodzę w strome wznoszenie z zakrętem w kierunku radiolatarni.

Do startu wystarczy krótki pas
Lightning

Cruise

Wyprowadzam z zakrętu zdziwiony wysokością – 10000 stóp minąłem niepostrzeżenie, a wysokościomierz kręci się dalej jak zaczarowany. Ale dealer zapewniał, że 40000 stóp Lightningi osiągają w około 3 minuty. Korekta kursu – ominę radiolatarnię i przechwycę radial 22 trzydzieści mil od brzegu. Trymuje na wznoszenie z prędkością 450 węzłów IAS, a później M0,87. Do osiągnięcia wysokości przelotowej nie mam za dużo czasu – już trzeba wyrównać i zaprogramować autopilota. Kurs – 22. Wysokość – utrzymywać. Wyrównuję na 39000 stóp. A chwilę temu byłem jeszcze na ziemi. Po osiągnięciu M1,15 wyłączam dopalacz. Supercruise – Lightning z podwieszonymi rakietami może lecieć szybciej niż dźwięk! W tych warunkach nie ma zbyt wiele czasu na rozglądanie się. Pogoda piękna, a ja czuję się jak podczas treningu IFR z zasłoniętymi oknami – cały czas śledzę wskaźniki, sprawdzam parametry silników, prędkość, pozycję względem radiolatarni. Przy prędkości w okolicach 660 węzłów te 150 mil mija w oka mgnieniu. Kontroler już naprowadza na cel korygując kurs.

Bear Bomber
Tu-95 z moim Lightningiem na prawym skrzydle

Przechwycenie

Tupolewa 95 widać z daleka. To, że trzyma się niżej – tuż poniżej poziomu formowania się smug kondensacyjnych mu nie pomaga – akurat trafił na przerwę w chmurach i jasny kadłub błyszczy wyraźnie. Mijamy się na przeciwnych kursach, więc kładę Lightninga na skrzydło i ostrym zakrętem próbuję wyjść na pozycję. Tu się zaczynają problemy – manewrowanie przy prędkości dźwięku na wysokości 12 kilometrów nie jest takie prostej jak mi się wydawało. Doświadczenie z F-16 nie pomaga – tu nie ma fly-by-wire, żaden komputer nie myśli jak poprawić moje błędy. Lightning błyskawicznie traci prędkość i wysokość. Korygując wysokość dodatkowo pogłębiam problemy z prędkością – i tak już niewysoką. Samolot zaczyna drgać, a potem wali się przez skrzydło w dół. Zapominam na chwilę o Tu-95 i opanowuję myśliwiec. Korkociąg udało się zatrzymać na samym początku, strata wysokości nie jest jakaś straszna – wszystko da się nadrobić.

Zimna wojna – nie strzelamy

Przechwycenie raz jeszcze

Kontroler podaje wektor do celu. Przy pełnym dopalaniu (to brytyjski samolot – na przepustnicy napisano „reheat”, a nie „afternurner”) Tu-95 nie ma żadnych szans. Po chwili widzę sylwetkę na tle nieba. Szybko zwraca uwagę osiem śmigieł w układzie 4×2. Dwie mile od celu zaczynam wytracać prędkość, otwieram hamulce aerodynamiczne, żeby nie przestrzelić. W końcu zajmuję pozycję obok radzieckiego bombowca. Jest wielki. I piękny.

Nie mam żadnej władzy nad nim – znajdujemy się w przestrzeni międzynarodowej – więc tylko obserwuję. Ale to wystarcza – bombowiec zakręca w lewo i zmienia kurs o 180 stopni. Towarzyszę mu jeszcze przez chwilę, ale nieubłagane wskaźniki paliwa każą zawrócić. Kontroler podaje nowy wektor – tankowiec powietrzny Victor poderwano chwilę po moim starcie. Teraz zbliża się w moim kierunku wioząc tak potrzebne paliwo.

Tankowanie

Tankowanie rozwiązano w Lightningu skryptem, który ładuje paliwo przy zachowaniu odpowiednich parametrów lotu. Żeby spełnić te założenia – zaprogramowałem tankowiec na odpowiednią wysokośći prędkość. Niestety muszę jeszcze popracować nad moim Victorem – ten, którego miałem w TacPacku nie ma wysuniętego węża podającego paliwo – podchodzę więc do rozświetlonej kropki, która wisi w przestrzeni kawałek za tankowcem. Ale to robię dla własnej przyjemności. Lightning Aerosoftu zatankowałby nawet bez tankowca – wystarczy przy prędkości 250-300 i na wysokości 10-35 tysięcy stóp włączyć odbiór paliwa z sondy. Może to i lepiej – pewnie niewiele osób potrafi zatankować za tankowcem AI. Podobno prędkość transferu paliwa jest realistyczna. Moim zdaniem szło całkiem szybko – muszę sprawdzić parametry systemu probe-and-drogue, bo akurat nie pamiętam.

Powrót

Powrót

Zatankowałem do pełna, a do domu nie było daleko więc poszalałem. Dopalacz, 40000 stóp. Już po chwili miałem M2.0. Tak szybko jeszcze nie latałem! Przyjemność kosztuje – wskaźniki poziomu paliwa ożyły i wyraźnie widać było ubywającą ze zbiorników naftę lotniczą.

W drodze na lotnisko jeszcze jedna cecha się ujawniła bardzo wyraźnie. Samolot jest diabelnie podatny na turbulencje. Specjalnie pozostałem chwilę w chmurach i mam wrażenie, że Lightning bardzo ucieszy wszystkich użytkowników XPlane’a. Jest tak „xplajnowo” rozbujały w turbulencji. Po lądowaniu zrobiłem testy ustawiając pogodę ręcznie – wyraźny wpływ ma już lekka turbulencja. Średnia i poważna mają wpływ ogromny. Cieszę się, że samolot jest bardziej wrażliwy niż większość – tej podatności mi w wielu maszynach brakuje. Jednocześnie mam wrażenie że trochę przestrzelono ten efekt. Zobaczymy jak będzie dalej.

Lądowanie przebiegło bez emocji. Ale jeśli latasz głównie awionetkami i samolotami pasażerskimi to będzie dziwnie. U mnie wyszło po prosto przyzwyczajenie do lądowań F-16 – tu jest podobnie. Duża prędkość, podwozie wysuwam poniżej 280 węzłów, klapy poniżej 250. Potem duża moc i regulowanie prędkości hamulcem aerodynamicznym. Przy dobrze wytrymowanym samolocie – aż do wyrównania idzie jak po sznurku.

Na ziemi trzeba rozwinąć spadochron. Można kliknąć w kokpicie na odpowiednią rączkę, ale na przyszłość przypiszę skrót klawiszowy.

Dobieg
Kołowanie

Dobrze się bawiłem, ale trzeba się uczyć

Hmmm. Rzadko tak mam, że po pierwszych lotach uważam, że będę musiał się uczyć. Jasne – procedury, obsługa systemów zawsze wymagają nauki. Ale latanie na symulatorze to zawsze było po prostu latanie. Po 20 latach niewiele mnie zaskakuje. Tym razem jestem zaskoczony. I podoba mi się to. Lightning jest wyzwaniem. Jeśli interesuje Cię jak mi pójdzie – zaglądaj tu, bo będę o tym pisał.

English Electric Lightning – Aerosoft

REX 4 Texture Direct – chmurki

Scenerię lightningowej bazy odgrywało wspaniałe i darmowe Zegrze Pomorskie – przeczytaj recenzję i koniecznie pobierz!

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.