Rosyjskie samoloty naruszyły przestrzeń powietrzną… a może nie?

„Myśliwce NATO przechwyciły rosyjskie bombowce nad Morzem Północnym”. To wiadomość, która raz po raz obiegają media. Sensacja przebija się na czołówki serwisów informacyjnych, ale w treści trudno szukać wartościowej informacji. Co trzeba wiedzieć o naruszeniach i „naruszeniach” przestrzeni powietrznej?

(zdjęcie: RAF /  Open Government Licence v1.0)

Brytyjski Typhoon towarzyszy rosyjskiemu bombowcowi Tu-95 w międzynarodowej przestrzeni poowietrznej (zdjęcie: RAF / Open Government Licence v1.0)\

Niedawne incydenty

To co się dzieje na europejskim niebie w ostatnich dwóch latach przypomina coraz bardziej zimną wojnę. Rosyjskie samoloty, tak jak dawniej radzieckie, zbliżają się do granic państw Sojuszu Północnoatlantyckiego zbierając informacje wywiadowcze, testując działanie obrony przeciwlotniczej, sprawdzając czas reakcji państwa, które poczuje się zagrożone. Korzystając z listy brytyjskiego dziennika Indepnendent przytoczę kilka:

  • 12 kwietnia 2014 rosyjski samolot wykonał kilka niskich przelotów nad amerykańskim okrętem na Morzu Czarnym. We wrześniu podobne przeloty miały miejsce nad kanadyjską fregatą na tym samym akwenie.
  • 23 kwietnia rosyjski myśliwiec wykonywał niebezpieczne manewry w pobliżu amerykańskiego samolotu patrolowego nad Morzem Ochockim.
  • 9 maja 2014 rosyjskie bombowce doleciały na 50 mil od brzegów Kalifornii.
  • W czerwcu rosyjski samolot wykonał manewry, które wyglądały jak symulowany atak na Bornholm.
  • 16 czerwca rosyjski samolot zbliżył się niebezpiecznie (na 10 metrów) do szwedzkiego samolotu rozpoznawczego znajdującego się między Gotlandią a Łotwą. Sytuacja powtórzyła się we wrześniu.
  • We wrześniu 2014 rosyjskie bombowce wykonały lot w pobliżu Półwyspu Labrador manewrując jak przy symulowanym ataku rakietowym na Kanadę i północne USA.
  • 17 września 2 rosyjskie Su-24 wleciały w szwedzką przestrzeń powietrzną koło Olandii.

W odpowiedzi na takie loty państwa NATO podrywają myśliwce:

  • 24 kwietnia Typhoony RAFu przechwyciły rosyjskie samoloty nad Morzem Północnym.
  • 28 kwietnia na przechwycenie rosyjskich samolotów w międzynarodowej przestrzeni powietrznej poderwano dyżurne samoloty NATO w państwach bałtyckich.
  • 12 czerwca myśliwce NATO przechwyciły rosyjskie samoloty niedaleko granicy Łotwy.

Zwraca tu uwagę powtarzające się „w przestrzeni międzynarodowej”, „nad Morzem…”, „niedaleko granicy”. Wśród wymienionych wyżej przypadków tylko jeden to faktyczne naruszenie granicy państwa.

Skomplikowana przestrzeń powietrzna

Co właściwie Rosjanom wolno?

Samoloty wojskowe (czy bardziej formalnie – państwowe statki powietrzne) mogą poruszać się w międzynarodowej przestrzeni powietrznej „mając na względzie bezpieczeństwo żeglugi statków powietrznych cywilnych„. Konwencja chicagowska nie wyznacza innych ograniczeń. I to właściwie wszystko co można powiedzieć o prawach i ograniczeniach w lotach w przestrzeni międzynarodowej. Lot samolotu wojskowego poza granicami innego państwa jest legalny i nie ma znaczenia czy odbywa się on 5000 kilometrów od własnego terytorium (Rosji) i 50km od Kalifornii czy na odwrót. Oczywiście ten termin „mając na względzie” (w anglojęzycznych publikacjach ta formuła to – „due regard”) niesie za sobą kilka obowiązków, ale o tym później.

Póki co ustalmy co to jest międzynarodowa przestrzeń powietrzna. Tę ogranicza zasięg wód terytorialnych państwa. I to jest najczęstsze źródło problemów.

(ilustracja historicair / Wikipedia / CC)

Wody terytorialne to pas maksymalnie 12 mil wzdłuż wybrzeża (liczone przy najniższym stanie morza zanotowanym na mapach). Na wybrzeżu takim jak polskie – sprawa jest banalnie prosta. W przypadku łańcuchów wysp wzdłuż wybrzeża, archipelagów i wybrzeża pełnego zatok, przylądków itp. stosuje się linie podstawowe łączące wysunięte punkty, przy czym te punkty muszą być wyspami lub skałami wystającymi ponad powierzchnię wody, chyba że zbudowano na nich latarnię lub podobne urządzenie stale wystające nad powierzchnię. Brzmi skomplikowanie? I tak właśnie jest, choć w większości przypadków różnice są kosmetyczne, a kilkaset metrów nie robi wielkiej różnicy. Ale może.

Całkiem niedawno media podały informację o naruszeniu przez Rosjan estońskiej przestrzeni powietrznej. Rosyjski pilot wleciał w tę przestrzeń na głębokość (UWAGA) 500m (słownie 500 metrów) i pozostawał w niej przez około minutę.

(mapa: Finnish Maritime Administration)

 

Mapa powyżej ilustruje podział wód i przestrzeni powietrznej w Zatoce Fińskiej. Pomarańczowa i czarna obwódka to rozgraniczenie „standardowe” wynikające z zasad Konwencji o prawie morza z 1982. W przypadku tych wód stosuje się jednak dzielący Finlandię i Estonię pas wód międzynarodowych. Z tego pasa korzystają Rosjanie w ruchu morskim i rosyjskie samoloty wojskowe w lotach do Kaliningradu. Tą drogą biegnie również gazociąg Nord Stream.

Szerokość tego korytarza międzynarodowej przestrzeni powietrznej wynosi kilka mil. Mniej więcej tyle, ile wynosi wymagana precyzja nawigacji po drogach nawigacji obszarowej. To mniej niż wynosi precyzja nawigacji po drogach lotniczych wyznaczonych w oparciu o radiolatarnie. Z tym, że tam nie ma żadnych takich dróg.

To komplikuje interpretację naruszeń. Z wiadomości o treści „wleciał na 500 metrów” nie da się stwierdzić, czy chodzi o:

  • celową prowokację;
  • incydent, z którego możliwością naruszyciel się liczył i mu nie zapobiegł;
  • błąd nawigacyjny.

Można jednak próbować zinterpretować wydarzenia w relacji do budowy (i skomplikowania) przestrzeni powietrznej.

Kiedy Rosja naruszyła przestrzeń powietrzną państw NATO?

Estonia

Późną wiosną rosyjskie samoloty kilkakrotnie naruszyły przestrzeń powietrzną Estonii w pobliżu wyspy Vaindloo. To jedna z najbardziej wysuniętych w głąb Zatoki Fińskiej wysp należących do Estonii. Wspomniane 500-metrowe naruszenie miało miejsce w pobliżu wysp Hiiumaa. To ta wyspa na południe od zachodniego końca pokazanego wyżej korytarza.

Holandia

Dwa bombowce dalekiego zasięgu wykonujące patrol nad Morzem Północnym „wdarły” się w tym roku w holenderską przestrzeń powietrzną na głębokość… pół mili.

Polska

Polską przestrzeń powietrzną rosyjski samolot (samoloty?) naruszyły raz – wiosną 2014. MON nie podawał szczegółów zdarzenia.

Litwa i Łotwa

W ostatnim roku żadne z tych państw nie zaobserwowało naruszeń przestrzeni powietrznej.

Wielka Brytania

Rzecznik brytyjskiego MON zapewnił (z pewną dumą mam wrażenie), że żaden samolot rosyjski nie naruszył terytorium Zjednoczonego Królestwa podkreślając jednocześnie, że rosyjskie samoloty mają pełne prawo wykonywać loty nad morzem, a standardową praktyką jest wysyłanie brytyjski Typhoonów i Tornado by je śledziły. Oczywiście mówiąc to jest świadomy, że niedawno kupiony RC-135 Rivet Joint Królewskich Sił Powietrznych będzie wykonywał podobne loty „w przeciwną stronę”.

Naruszenia czy błędy nawigacyjne?

Nie znając rozkazów trudno rozstrzygnąć, czy wspomniane naruszenia to celowe działanie czy błąd nawigacyjny. Ale jednostkowy charakter tych działań każe przypuszczać, że raczej to drugie. Państwa, które chcą naruszać przestrzeń powietrzną innych robią to bardziej ostentacyjnie. W czasie zimnej wojny amerykańskie U-2 i SR-71 wlatywały w przestrzeń powietrzną państw Układu Warszawskiego na głębokość setek kilometrów. Tu intencja jest jasna. Jeśli przy kilkuset lotach przestrzeń powietrzna została naruszona raz – jak w przypadku Polski… warto zachować ostrożność w interpretacjach.

Warto tu dodać, że w naruszeniach przestrzeni powietrznej między Polską a Rosją jest remis. Nasza Bryza w locie poszukiwawczym wleciała nad wody rosyjskie na głębokość jakiś 150 metrów. Pozytywne jest to, że MON odpowiednio wcześniej poinformował Rosjan o wykonywaniu lotów poszukiwawczych w pobliżu ich granicy.

Naruszenie a niebezpieczne działanie

Choć rosyjskie samoloty nie przeleciały nad Litwą i Łotwą przedstawiciele obu tych państw zgłaszają incydenty. Łotysze naliczyli w ostatnim roku grubo ponad setkę przypadków zbliżenia się rosyjskich samolotów do ich granicy. Podobnie Litwini, jednocześnie dodając z oburzeniem, że rosyjskie samoloty (wojskowe) nie stosują się do zasad Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO).

Geografia…

Trudno powiedzieć ile to jest „niebezpiecznie blisko” dla Łotwy, ale korytarz międzynarodowej przestrzeni powietrznej między Łotwą a Szwecją to miejscami jedynie 40 mil. Zakładając nawet, że Rosjanie chcieliby życzliwie lecieć środkiem tego korytarza (a nie muszą) – będą pozostawać 20 mil od granicy łotewskiej. To 3 minuty lotu z prędkością przelotową dla samolotów wielozadaniowych Su-27, które często latają tą trasą. Oczywiście Su-27 może pokonać ten dystans dużo szybciej jeśli taki będzie zamiar pilota. Te 3 minuty to zapewne jest „niebezpiecznie blisko”.

Zasady ICAO

Litwini podnoszą w swoich zarzutach kwestię niestosowania się rosyjskich samolotów wojskowych do przepisów cywilnych, które samolotów wojskowych… nie dotyczą. Choć trudno mieć wątpliwości, że loty poza wyznaczonymi drogami lotniczymi bez zgłoszonego planu lotu i bez włączonego transpondera ułatwiającego śledzenie na radarze są mniej bezpieczne.

Na ten problem zwrócili również uwagę Duńczycy informując o incydencie jaki miał miejsce w marcu. Samolot linii SAS niebezpiecznie zbliżył się do rosyjskiego patrolowego (zwiadowczego) Iła-20. Na szczęście uniknięto kolizji. To nie był jedyny incydent w pobliżu Szwecji.

Szwecja

Ciekawostką jest to, że po dłuższych poszukiwaniach drugie miejsce na liście „najczęściej naruszanych” zajęła Szwecja. Dwa bombowce Su-24 przecięły szwedzką przestrzeń powietrzną na południe od wyspy Olandii. Naruszenie trwało 20 sekund. Nie tylko Rosjanie bez zaproszenia korzystają ze szwedzkiego nieba. Amerykański zwiadowczy RC-135 wykonujący patrol niedaleko Kaliningradu skierował się między szwedzkie wyspy uciekając przed usiłującymi go przechwycić myśliwcami. Z kolei polskie myśliwce zahaczyły o szwedzką przestrzeń powietrzną goniąc rosyjski samolot… Chyba tego nie uznamy za agresywne działanie?

Dziwne praktyki?

Media informują o działaniach Rosji tak jakby to były działania jednostronne i wyjątkowo agresywne. Po dwóch dekadach względnego spokoju w Europie zdziwienie budzi to, że rosyjskie lotnictwo może wykonać lot treningowy, a tym bardziej zwiadowczy. Rosjanie wykonuje te loty nad Bałtykiem lub nad Morzem Norweskim i Północnym. Tam samo latają nad Morzem Barentsa czy Oceanem Arktycznym, ale to do mediów raczej się nie przebija.

Podobnie samoloty amerykańskie i norweskie prowadzą (i przed dwie ostatnie dekady prowadziły) zwiad nad Morzem Barentsa – między innymi w okolicach portu i baz wojskowych wokół Murmańska. Samoloty i okręty NATO demonstrują swoją obecność u wybrzeży Kaliningradu. Słyszymy o nich, kiedy któryś, jak wspomniany RC-135 ucieknie nad Szwecję. O patrolach na Morzu Czarnym i o tych po drugiej stronie globu – nad Morzem Ochockim słyszymy wtedy kiedy rosyjski samolot „niebezpiecznie zbliży się” do okrętu lub samolotu jednego z państw NATO lub Japonii. Podobnie o lotach przy granicy Chin słyszymy wtedy, kiedy ma miejsce jakiś incydent – na przykład jedna ze stron (lub obie jednocześnie) doprowadzi do kolizji – jak kilka lat temu między amerykańskim P-3 Orion a chińskim myśliwcem.

Jeśli szokuje nas to co się dzieje nad Europą – powinniśmy pamiętać, że Japonia rok do roku wysyła swoje samoloty na przechwycenie różnych intruzów wokół jej granic setki razy. I to nie jest nic dziwnego. To jest normalna praktyka państw – taka sama jak utrzymanie patroli straży granicznej na granicy. Różnica polega tylko na medialności patroli na granicy powietrznej.

Normalizacja jest możliwa, ale potrwa

Normalizacja w takich przypadkach może przyjąć różne postaci. Przede wszystkim oznaką normalizacji jest ignorowanie drobnych naruszeń, które wynikają z niezamierzonych błędów. Można oczywiście (jak obecnie) drobny błąd nawigacyjny opisać wielkimi literami jako „naruszenie przestrzeni powietrznej suwerennego państwa”. Można również (jak w przypadku drobnego naruszenia szwedzkiej przestrzeni przez polskie samoloty) przejść nad pomyłką do porządku dziennego.

Druga kwestia to unormowanie samych przelotów. „Wzgląd” na ruch cywilny to za mało, żeby utrzymać bezpieczeństwo w tak ruchliwej przestrzeni powietrznej jak ta nad Europą. Zapis konwencji z lat czterdziestych przestaje się sprawdzać, a bliskie spotkania samolotów bojowych mogą prędzej czy później doprowadzić do tragedii. Mając to na uwadze na Dalekim Wschodzie Amerykanie i Chińczycy przystąpili do spisywania zasad wzajemnych relacji w takich spotkaniach. Żeby osiągnąć punkt, w którym te rozmowy stały się możliwe potrzebowali wielu lat i incydentów, w których Chiny straciły pilota, a obie strony – samoloty.

Trudno powiedzieć kiedy podobne rozmowy staną się możliwe w Europie. Rosja straciła wiarygodność i odbudowa zaufania potrwa latami, a póki co nawet się nie zaczyna. Ale ważnym elementem normalizacji jest oddzielenie propagandy od rzeczywistości.

Słuszny brak zaufania do Rosji to nie powód, by podnosić alarm za każdym razem kiedy rosyjski samolot leci do Kaliningradu, ani nawet wtedy, kiedy rosyjskie bombowce ćwiczą misję dalekiego zasięgu. Te loty, w normalnych siłach zbrojnych, są codziennością. Musimy się do nich przyzwyczaić.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.