W przypadku wodowania…

Cudowne wodowania? „Cud na Bali”. „Cud na Newie”. „Cud na rzece Hudson”. Szczęśliwe wodowanie samolotu pasażerskiego traktowane jest w kategoriach niemal mistycznych. Czy faktycznie przeżycie wodowania jest cudem?, czy czymś normalnym? Odpowiedzi szuka Michael G. Walling – autor „In the Event of a Water Landing”.

Boeing 377 linii Pan Am woduje niedaleko USCGC Pontchartrain

Lądowanie na wodzie – na powierzchni jeziora, na rzece, czasem na wzburzonym morzu – jest sensacją przez swoją niezwykłość, ma miejsce rzadko i prawie zawsze wiąże się z ofiarami, co tylko wzmacnia siłę przekazu medialnego i dłużej utrzymuje wydarzenie na pierwszych stronach gazet. Pozostaje pytanie – co powinniśmy wiedzieć o wodowaniu, po odarciu tego wydarzenia z sensacyjnego języka mediów.

Michael Walling przeanalizował 25 wodowań samolotów pasażerskich z lat 1934-2009. W statystycznym podsumowaniu zaznacza, że 21 z tych wodowań należy uznać za przeprowadzone bezpiecznie. W trzynastu przypadkach nikt nie zginął przed wodowaniem ani w trakcie. Osiem z nich szczęśliwie obyło się bez żadnych ofiar. Skąd więc ofiary w pozostałych przypadkach?

1938. U wybrzeży Kalifornii wodował DC-3 (popularna Dakota) United Airlines, w którym skończyło się paliwo. Wszyscy na pokładzie przeżyli wodowanie, samolot nie uległ zniszczeniu i w jednym kawałku zdryfował do brzegu. Niestety, z powodu wysokiej fali, tylko dwie osoby zdołały wyjść na skalisty brzeg. Ironią losu jest to, że kadłub DC-3, z którego fala zmyła pasażerów został wyrzucony na ląd z uszkodzeniami, które nie zagrażały by życiu pasażerów, gdyby ci pozostali w środku.

W styczniu 1939 spośród 13 osób na pokładzie latającej łodzi Short S23, która wodowała na wzburzonym Północnym Atlantyku 10 przeżyło. Wśród trzech ofiar jedna uległa kontuzji stojąc w przejściu w momencie wodowania, druga uderzyła o fragment wraku opuszczając samolot, a trzecia nie zdołała przytrzymać tratwy, wokół której skupili się pasażerowie i załoga. Pozostałą dziesiątkę po kilku godzinach podjął przepływający tankowiec.

Środki ratunkowe

Utrzymując chronologiczny porządek autor pokazuje zmiany jakie następowały w przygotowaniu samolotów do wodowania takie jak pojawienie się tratw ratunkowych czy kamizelek dla każdego pasażera. Z dzisiejszej perspektywy trudno uwierzyć, że raptem kilkadziesiąt lat temu podstawowym środkiem ratowniczym w razie wodowania była poduszka siedzenia, która powinna była pływać. Wystarczyło się jej trzymać do momentu nadejścia pomocy… przykład powyżej pokazuje, że nie zawsze było to takie proste – szczególnie w zimnych wodach Północnego Atlantyku, który jest najpopularniejszym szlakiem lotów międzykontynentalnych.

Walling analizuje również inne czynniki, które wpływają na szanse uratowania się z wodowania. Za jeden z podstawowych uznaje bliskość ratowników. Trudno obecnie przecenić możliwości jakie dają nowoczesne środki łączności i nawigacji, które pozwalają błyskawicznie zorganizować akcję ratunkową. Samolot Lion Air wodując dziś na Bali otrzymał od razu pomoc. Służby ratunkowe i spontanicznie reagujące promy natychmiast podeszły do Airbusa US Airways, który wodował kilka lat temu na rzece Hudson. Równie szczęśliwie zakończyło się wodowanie Tupolewa-124 na Newie – przepływający holownik natychmiast przeciągnął samolot do bezpiecznego brzegu. Uratowano wszystkich.

Uratowani przez statki

Nawet wtedy, gdy wodowanie miało miejsce z dala od brzegu, obecność statków była istotnym czynnikiem zmniejszającym ryzyko. Bermuda Sky Queen (Clipper – łódź latająca Boeinga) bezpiecznie wodowała na Atlantyku tuż obok Bibb – kutra amerykańskiej Straży Wybrzeża, który pełnił rolę statku meteorologicznego Charlie (Charlie od C w kodzie sygnałowym – statki meteorologiczne na oceanach miały litery kodowe przypisane do pozycji). Pomimo fatalnych warunków załoga szczęśliwie wodowała i po wielogodzinnej akcji ratunkowej kuter przejął wszystkich na pokładzie Clippera.

Równie szczęśliwe było wodowanie Boeinga 377 Pan Am na Pacyfiku. Wodowanie przeprowadzono o świcie niedaleko statku meteorologicznego November – tego dnia kutra Straży Wybrzeża Pontchartrain. Choć 377 miał już w tym momencie opinię nieprzyjaznego przy wodowaniu – nikt nie zginął. Załoga przewidziała oderwanie ogona i wszystkich pasażerów przesunięto do przedniej części samolotu.

Nie wszystkie samoloty, które wodowały na morzu i uniknęły poważnych strat w ludziach, spadły obok statków. DC-7, który wodował u wybrzeży Filipin po pożarze silnika nie miał tego szczęścia. Mimo to 58 osób przeżyło przy tylko jednej ofierze śmiertelnej. Szanse na przeżycie nocnego wodowania dało nowoczesne wyposażenie samolotu – tratwy ratunkowe i indywidualne kamizelki ratunkowe zaopatrzone w światła. Takie wyposażenie jest obecnie standardem – wtedy nie było nawet wymagane. Bez niego liczba ofiar była by zapewne większa. To tratwy umożliwiły zaszokowanym pasażerom spokojne doczekanie dnia, a światła kamizelek pomogły załodze zgromadzić wszystkich pasażerów. W tym wypadku nie można było liczyć na utrzymanie się przy samolocie – ten zatonął jeszcze nim nastał świt.

Porównanie zdarzeń na przestrzeni ośmiu dekad pokazuje, że do wyposażenia ratunkowego i reakcji służb ratunkowych trzeba dodać jeszcze jeden czynnik determinujący szanse na przeżycie – przygotowanie pasażerów.

Jedna z trzech ofiar wspomnianej katastrofy Shorta S23 zginęła ze względu na obrażenia jakie odniosła w czasie wodowania. Pasażer stał w przejściu!

Kamizelki

Wiele ofiar porwanego w Etiopii Boeinga 767 zginęło dlatego, że nadmuchane kamizelki ratunkowe nie pozwoliły im zanurzyć się w wodzie by przejść przez zalane wyjście – kadłub samolotu leżał na boku. W tym wypadku spore znaczenie mogło mieć to, że załoga samolotu do końca walczyła z porywaczami i zapewne nie było możliwości szczegółowego wyjaśnienia zasad zachowania przy wodowaniu. Takie wyjaśnienie otrzymali pasażerowie Boeinga 377, który lądował obok Pontchartrain – w relacjach zaznaczali dobrą atmosferę na pokładzie samolotu i zaangażowanie stewardess.

Instrukcje pokładowe? Nieważne…

Wywiady zebrane podczas wyjaśniania wodowania na rzece Hudson dają szokujący obraz przygotowania pasażerów do wodowania. Spośród 145 przesłuchanych, 70% przyznało, że nie słucha instrukcji bezpieczeństwa, a 90% zignorowało kartę informacyjną.

A Wy – przeglądacie takie karty?

Michael G. Walling: In the Event of a Water Landing

Książka Michaela G. Wallinga jest dostępna w internetowej księgarni Amazon w miękkiej okładce i w wersji na czytniki Kindle.

Fragmenty można przeczytać za darmo w serwisie Books Google.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.