Jak wybrać joystick do Flight Simulatora

„Jaki polecacie joystick?”, „Jaki joy do 737?”, „Co lepsze – wolant czy joystick?”. Typowe pytania na forach, a pod nimi… opinie co najmniej mało przydatne. A czasem wręcz szkodliwe („Do cessny kup wolant”). Dlaczego ostatnia opinia jest szkodliwa? Bo zagadnienie jest nieco bardziej skomplikowane.

Saitek X52 Pro - mój wybór. (zdjęcie - Saitek)

Saitek X52 Pro – mój wybór.
(zdjęcie – Saitek)

Możliwości

Szybkie przybliżenie tematu i rynku. Do wyboru mamy kilka rodzajów joysticka lub wolant, opcjonalnie – pedały.

  1. Joystick dwuosiowy (czyli sam drążek wychylany w prawo i w lewo).
  2. Joystick trzyosiowy (jak wyżej, ale drążek jeszcze się obraza wokół osi pionowej).
  3. Joystick dwuosiowy z przepustnicą (jak wyżej, ale gdzieś z boku znajduje się jeszcze dodatkowa manetka).
  4. Joystick trzyosiowy z przepustnicą (jak wyżej, ale gdzieś z boku znajduje się jeszcze dodatkowa manetka).
  5. Joystick trzyosiowy z oddzielną przepustnicą.
  6. Wolant.

Opcjonalnie:

  1. Przepustnica (zwykle 3 lub 6-dźwigniowa).
  2. Pedały.

Co jest potrzebne (niezbędne!)

Jakiś czas temu pisałem o tym jak samolot zakręca – wyjaśniłem w tym tekście podstawowe pojęcia i użycie sterów w samolocie. Samo zakręcanie definiuje już co będzie potrzebne – kontrola nad lotkami (wychylenie boczne joysticka/wolantu), sterem wysokości (joy/wolant do przodu lub do tyłu) i sterem kierunku (tu jest potrzebna oś pionowa joysticka lub pedały). Zakręt może wymagać więcej mocy także nie od rzeczy byłaby również przepustnica. Pominę tutaj rozważania na temat tego jak istotny jest orczyk przy koordynacji zakrętów, bo to zależy od samolotu i prędkości (w F-16 w locie – w ogóle nie jest potrzebny, komputer dba o odpowiednie wychylenie sam, w Piperze Cubie jest niezbędny). Wszędzie orczyk jest niezbędny do wykonania prawidłowego lądowania z wiatrem bocznym, więc niezależnie od niektórych sugestii w sieci – warto odpowiednio delikatną kontrolę nad sterem kierunku mieć.

Z przedstawionych wyżej możliwości skreślam dość swobodnie opcję 1 i 3. Brak kontroli nad sterem kierunku boli, a obecne na rynku dwuosiowe joye (kilkadziesiąt zł) nie prezentują takiego poziomu, żeby uzupełniać zestaw o pedały (400 zł).

Początkującym odradzam też wolant – wydatek spory (300zł+), a wymaga uzupełnienia o pedały. O tym jednak niżej.

Klawiatura nie jest żadnym zamiennikiem normalnej osi. Ster kierunku pozwala jedynie wychylić całkiem lub trzymać prosto – bez wychylenia do połowy, czy w 1/4 – co zdarza się znacznie częściej. Oczywiście – wirtuozi klawiatury zauważają, że krótkie naciśnięcie przycisku powoduje tylko częściowe wychylenie steru (co jest prawdą) i że da się opanować sterowanie z klawiatury. Da się. Ale skoro joystick kosztuje w najtańszej proponowanej tu wersji kilkadziesiąt złotych – moim zdaniem nie wolno sobie odbierać możliwości normalnego prowadzenia samolotu kosztem dwóch wyjść na piwo.

Trzyosiowy joystick z przepustnicą

Na początek wybór najlepszy i najbezpieczniejszy. Po namyśle i latach doświadczeń – dla mnie to dalej wybór najlepszy i taki joystick właśnie mam (wersja z przepustnicą oddzielnie). Trzy osie pozwolą kontrolować wszystkie powierzchnie sterów, a przepustnica (nawet taki mały dzyndzel gdzieś z boku joysticka) jest nieporównywalnie bardziej wygodna w obsłudze niż walka z silnikiem za pomocą klawiatury (to przede wszystkim kwestia precyzji i ergonomii, których klawiaturze brakuje).

Przepustnica oddzielnie czy razem?

Przepustnica zabudowana bezpośrednio na joysticku jest z konieczności bardzo mała. Droga, którą dźwigienka pokona w pełnym zakresie ruchu to 3-5 centymetrów w większości przypadków. Przepustnica oddzielna (taka z zestawu z joystickiem – jak w Saitek X52 i taka zupełnie niezależna – Pro Flight Throttle Quadrant) między skrajnymi położeniami musi pokonać co najmniej kilkanaście centymetrów. To zupełnie zmienia możliwość ustawienia wymaganych parametrów – w drugim przypadku ustawienie ciągu silnika z dokładnością do 1% nie jest problemem. W pierwszym – bywa sporym.

Z tym, że to ostatnie nie zawsze jest konieczne, a często jest nieistotne. Całe lata latałem z przepustnicą wbudowaną w mojego starego Logitecha i było ok. Czy wolę obecną sytuację (Saitek X52 Pro)? Pewnie… choć nie zawsze.

Bo przepustnica zabudowana na joysticku ma też niezaprzeczalną zaletę – na moim biurku za czasów Logitecha nie stał drugi kontroler. Teraz ustawicznie walczę o to jak pomieścić laptopa z mapami i checklistami, przepustnicę (jakieś 16x16cm podstawy), klawiaturę, myszkę, joystick, podstawę monitora… W wielu lotach (właściwie we wszystkich samolotami pasażerskimi i w większości samolotami lotnictwa ogólnego) mógłbym się obyć bez dodatkowego kontrolera. Czasem byłoby mniej wygodnie (szczególnie brakowałoby mi kontroli nad obrotami śmigła, którą mam przypisaną do pokrętła na przepustnicy), ale ogólnie – wielkiego bólu by nie było.

Były wady – to teraz zalety. Przede wszystkim układ HOTAS (Hands On Throttle And Stick – ręce na drążku i przepustnicy) stosuje się w samolotach bojowych. Możliwość jednoczesnego operowania przepustnicą i drążkiem przy zachowaniu wolnych palców do przyciskania przycisków na obu jest ogromnie ważna w F-16, Mustangu, Spitfirerze, którymi często latam. I choć tutaj przepustnica na joysticku też by wystarczyła (w końcu Saitek i do lotów Falconem 4.0 i Szturmowikiem wystarczał) – to nie jest to samo.

Podstawowa konfiguracja (zdjęcie: materiały promocyjne Logitech)

Podstawowa konfiguracja
(zdjęcie: materiały promocyjne Logitech)

Przepustnica zintegrowana z joystickiem czy „quadrant” montowany do stołu

Jestem zwolennikiem ergonomii. Jeśli masz miejsce by wygodnie zamontować przepustnicę – masz wybór między jedną a drugą opcją. Ja tego wyboru nie mam – doczepianie czegoś do blatu nie wchodzi w grę, bo mam za mało miejsca.

Inne argumenty za jednym i drugim rozwiązaniem. Przepustnica Saitek X52 to nie tylko oś przepustnicy, ale również trzy inne osie (dwa pokrętła i suwak), dodatkowy grzybek HAT i kilka przycisków. Wszystko wygodnie pod palcami. Quadrant to kilka osi, czasem jakieś mało funkcjonalne przyciski gdzieś na podstawie. I tych przycisków mi na nim najbardziej brakuje.

Z drugiej strony – quadrant to kilka dźwigni. Nie jakiś suwak i pokrętło, tylko prawdziwe dźwignie o sensownym skoku. Ja ostatnio pożegnałem się z przypisaniem mieszanki do małego pokrętła na X52 pro, bo po prostu było nie dość precyzyjne i ergonomiczne. Teraz ustawiając precyzyjnie ubogą mieszankę klikam w kokpicie. Porządna dźwignia przydałaby mi się bardzo.

Oczywiście – mój sprzęt to jakaś odpowiedź na moje potrzeby. W większości samolotów, którymi latam dźwigni mieszanki jako takiej nie ma, dźwignie mają położenia „auto rich / auto lean” lub używa się jej (w przypadku dźwigni fuel condition w turbopropach) z rzadka i można to zrobić myszką na ekranie. Jeśli jednak jesteś fanem awionetek – quadrant będzie dobrym wyborem.

Dodatkową zaletą quadrantu jest możliwość przypisania osi do poszczególnych silników w maszynach wielosilnikowych. Możliwości oddzielnego sterowania prawą i lewą stroną mi w niektórych samolotach bardzo brakuje.

Podsumowując – jeśli ważniejsza dla Ciebie jest ilość „sensownych” osi – quadrant. Jeśli ważniejsze są przyciski i wielofunkcyjność – zestaw joystick + przepustnica.

Wolant i quadrant Saiteka (zdjęcie: materiały promocyjne Saitek)

Wolant i quadrant Saiteka
(zdjęcie: materiały promocyjne Saitek)

Joystick czy wolant?

Jak widzę takie pytanie na forum to przypomina mi się dowcip:

Stirlitz wszedł do kawiarni Elefant.
– To Stirlitz. Zaraz będzie zadyma – powiedział jeden z siedzących przy stole.
Stirlitz wypił kawę i wyszedł.
– Nie – odpowiedział drugi. – To nie on.
– Jak to nie!? To Stirlitz!!! – krzyknął trzeci.

Zaczęła się zadyma.

Oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. Podzielę przyczyny wyboru na trzy kategorie:

  • ekonomiczne,
  • funkcjonalne,
  • realistyczne*.

Kwestie ekonomiczne są jasne – jeśli nie masz kasy na wolant (lub jeśli masz kasę, ale wolisz wydać ją na co innego) to kupujesz tani joystick. Jeśli masz kasę na kontrolery – to możesz rozważyć joystick lub wolant i pedały.

Kwestie funkcjonalne. Ja jestem funkcjonalny do bólu. Wygodnie mi się lata za pomocą joysticka – uważam, że ten kontroler jest idealny do prowadzenia samolotu. Dlatego wybrałem joystick i używam go i w F-16, i w Cessnie 172.

Jeśli Tobie wygodniej prowadzi się samolot wolantem – używaj go w cessnie i używaj go w F-16. Jeśli niektóre samoloty wygodniej prowadzi Ci się wolantem, a inne joystickiem – używaj jednego i drugiego zamiennie. Nawet jeśli do F-16 wybierzesz wolant, a do cessny joystick to będzie ok! (choć przyznam, że takiego wyboru nie zrozumiem – więc jeśli tak wybrałeś – podziel się ze mną swoimi wrażeniami). Tylko nie dawaj sobie wmówić, że do cessny musi być wolant.

Realizm. Z realizmem jest tak, że każdy ma swój realizm. Nie wdając się w głębokie rozważania filozoficzne – dla jednych realizm to pilotowanie cessny wolantem. Dla innych realistyczne będzie dobranie kontrolera lotu tak jak kontroler lotu dobierają konstruktorzy samolotów – czyli odpowiedniego do warunków. Trochę historii i techniki.

Samoloty są kierowane za pomocą wolantu, drążka i joysticka – z tym, że joystick to na dobrą sprawę miniaturka drążka – używana tam gdzie nie występują duże siły. O te siły się wszystko rozbija. W takim B-17, żeby poruszać sterami przy dużej prędkości (i dużych siłach występujących na sterach) trzeba było długiej kolumny sterownicy (dźwignia!) i dużej średnicy sterownicy/wolanta – dzięki temu pilot mógł pokonać opór, a czasem w sterowaniu pomagał mu drugi pilot (na przykład przy wyrównywaniu po nurkowaniu). Jeśli tak duże siły nie występują (bo stery są wspomagane lub zastosowano system fly by wire) – dowolność jest większa. I to najlepiej widać w ewolucji samolotów komunikacyjnych, w których coraz częściej spotyka się joysticki, a kiedyś wolant był jedynym dostępnym rozwiązaniem. Za wolantem może też przemawiać ergonomia w kabinie i konstrukcja samolotu – w cessnie lepiej zabudować wolant wystający z panelu przed pilotem niż drążek. I tak zostało, choć znów – nowe samoloty mają coraz częściej drążek (wolant koliduje z glass kokpitem) lub joystick.

Jak to się przekłada na warunki symulatorowe. Sił działających na stery nie ma lub są pomijalne (force feedback). To daje dowolność i moim zdaniem – najbardziej realistycznym rozwiązaniem jest to, które pozwala najsprawniej prowadzić samolot w warunkach jakie mamy (gdzieś tą klawiaturę, myszkę itp trzeba położyć).

Pedały Saitek (zdjęcie: materiały promocyjne Saitek)

Pedały Saitek
(zdjęcie: materiały promocyjne Saitek)

Pedały czy skrętna oś joysticka

Oś pionowa na joysticku ma same wady – jest niezbyt precyzyjna, wymaga niekomfortowej walki z napięciem sprężyny i (szczególnie u początkujących) powoduje mimowolne ruchy – ponieważ ktoś wychylając joystick nieświadomie go skręca. Zalety – ta oś nic nie kosztuje. To zaleta główna. Druga zaleta – nic nie leży pod nogami.

Pedały. Przeciwieństwo – duża precyzja, duża wygoda, dodatkowa wartość w postaci dołączonych hamulców działających osobno na prawe i lewe koła samolotu (czyli lepsza manewrowość na ziemi). Wady – przede wszystkim cena. Kilkaset złotych. Druga wada (dla mnie poważna) – to grat, który leży pod biurkiem przez cały lot. W warunkach domowych moim zdaniem bardziej kłopotliwy niż przydatny. Dlatego zrezygnowałem – z wadami skrętnego joysticka można wytrzymać. Ale zachęcam do rozważenia.

Podsumowanie

Jeśli ktoś mnie pyta (tak bez rozważania za i przeciw) co wybrać – polecam mój stary i mój aktualny zestaw.

Tanio – trzyosiowy joystick z wbudowaną przepustnicą.

Drożej – Saitek X52 pro.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.